Czego dowiedzieliśmy się w trakcie Międzynarodowego Tygodnia Pisania Testamentów?

Międzynarodowy Tydzień Pisania Testamentów już za nami. W trakcie siedmiu dni, spotkaliśmy się z kilkuset osobami w różnym wieku, które czasem od niechcenia, a czasem z wielkim zaangażowaniem, dzieliły się z nami swoimi doświadczeniami związanymi z testamentami. Co ciekawe, historie opowiadane przez Polaków…powtarzały się. I dotyczyły, niestety, najczęściej przykrych sytuacji, pokazujących nasze lęki i obawy, ale także to, co się dzieje, gdy nie ma testamentu.
Oto te opowiadane najczęściej[1]:
Pani Janina, lat 74:
„Mieszkam z mężem w naszym wspólnym mieszkaniu. Zastanawiam się, co zrobić, aby gdy jedno z nas odejdzie, drugie bezpiecznie i spokojnie żyło w mieszkaniu aż do końca. Mamy syna, który posiada własną rodzinę. Niedawno wnuk zapytał mnie, czy jak dziadek umrze, to dostanie po nim nasze mieszkanie. Albo, czy będę mogła wyprowadzić się ze swojego M-4 i przenieść do ich mniejszego M-3. Nie chcę się nigdzie przenosić. Nie lubię zmian. A poza tym, mój mąż, choć od niedawna choruje, nie jest umierający. Coraz częściej myślę o tym, żeby jakoś się zabezpieczyć na wypadek śmierci i jednocześnie nie urazić syna.”
Pani Marta, lat 69:
„Mieszkam z córką. Poza nią mam jeszcze dwoje dzieci. Chciałabym, aby to ona otrzymała po mnie mieszkanie i jednocześnie nie musiała płacić rodzeństwu zachowku. Jak to zrobić? Może zamiast testamentu napisać umowę dożywocia? A jak wyglądałaby sytuacja, gdybym zrobiła darowiznę?”
Pan Michał, lat 37:
„Po co mam pisać testament, skoro po mojej śmierci i tak zostanie podważony? Dziadek napisał testament w którym bardzo wyraźnie wskazał komu co przekazuje. Mimo tego, kiedy odszedł, rodzina poszła do sądu i niezadowolona z treści testamentu przez dwa i pół roku próbowała go podważyć. W końcu się udało i każdy dostał to, co chciał. Teraz ze sobą nie rozmawiają, są nadal skłóceni.”
Pan Wojtek, lat 53:
„Mieszkałem z partnerką piętnaście lat. Nie mieliśmy ślubu kościelnego, ale żyliśmy jak mąż z żoną. Jej rodzina od początku nie akceptowała mnie. Zresztą nie akceptowała również Anety, która utrzymywała z nimi sporadyczny kontakt. Po jej nagłej i niespodziewanej śmierci, dostałem trzy miesiące na wyprowadzenie się z jej mieszkania. Aneta nie zostawiła testamentu, więc miejsce, w którym razem mieszkaliśmy, cieszyliśmy się sobą, dzieliliśmy nasze smutki i zmartwienia, zostało przejęte przez rodzinę.”
Były też dobre historie, pokazujące, że część Polaków jest świadoma, jak ważnym dokumentem jest testament. Przychodziły do nas osoby, które napisały testament i chciały upewnić się, że dobrze to zrobiły:
Pan Jakub, 77 lat:
„Cały swój majątek chcę przekazać trójce dzieci. W testamencie napisałem, że gospodarstwo rolne przekazuję swojemu synowi, działkę wraz z zabudowaniami młodszej córce, a mieszkanie w mieście starszej córce. Zaprosiłem ich do siebie, podzieliłem się planami związanymi z napisaniem testamentu i poinformowałem, że po mojej śmierci, testamentem znajdą w konkretnej kancelarii notarialnej.”
Pani Bożena, 81 lat:
„Jestem sama. Nie mam żadnej rodziny. Mam za to wspaniałą przyjaciółkę, która pomaga mi w codziennych sprawach. Zdecydowałam, że to co posiadam, przekażę jej. Chcę jednak poprosić Teresę, aby z pieniędzy, które jej przekażę, odłożyła 2000 zł i przekazała je na konto naszego lokalnego schroniska dla zwierząt. Choć teraz nie jestem w stanie im pomagać, chcę aby po mojej śmierci schronisko otrzymało zastrzyk gotówki.”
Pani Irena, 62 lata:
„Nie prawda, że testament jest łatwo podważyć (mówi jedna pani do drugiej, obydwie stoją przy naszym stanowisku w trakcie Jarmarku Kreatywności i rozmawiają z nami o testamentach). Kiedy zmarła moja matka, która była dość zamożną osobą, ta część rodziny niezadowolona z treści testamentu na wszystkie sposoby usiłowała udowodnić, że testament jest nieważny. Jednym z kluczowych świadków był notariusz u którego mama sporządziła testament. Poświadczył w sądzie, że w momencie sporządzania dokumentu była świadoma, zdrowa, z rozmowy nie wynikało jakoby ktoś miał ją namawiać do napisania takiej a nie innej treści. Na świadków wzięto ponadto osoby trzecie, których nie uwzględniono w testamencie. To znajomi mamy, którym nie raz opowiadała, w jaki sposób chce podzielić to co posiada na wypadek śmierci.”

Wiele osób podchodzących do naszego stanowiska i z zaskoczeniem stwierdzających, że mowa jest o testamentach, najpierw reagowała spontanicznie (Nie, nie, nie, dziękuję. Mnie to nie dotyczy!) nie chcąc mieć z testamentami nic wspólnego. Jednak kiedy tłumaczyliśmy, że my sami posiadamy testament i nie wybieramy się na tamten świat, i że od pisania testamentów się wcale nie umiera, przystawali na chwilę i dawali się wciągnąć w rozmowę, z której wychodzili wyposażeni w nową wiedzę i nowe przemyślenia.
Kochani, to prawda, że zdarza się, że testamenty są podważane. To prawda, że nie zawsze w równy sposób chcemy obdarować naszych najbliższych. Prawda też, że w wielu sytuacjach spadkobiercy będą musieli zapłacić zachowek. Ale to nie znaczy, że nie warto pisać testamentów! Wręcz przeciwnie! Dokonując tej czynności, nie tylko sami zdecydujecie co stanie się z Waszym dobytkiem, gdy Was już nie będzie. Co więcej, pomożecie Waszej rodzinie, dla której pójście do sądu będzie ostatecznością, nie regułą.
Napisz testament. I rozważ uwzględnienie w nim wybranej fundacji lub stowarzyszenia.

[1] Wszystkie osoby wyraziły zgodę, aby zacytować ich opowieść